środa, 26 czerwca 2013

Trochę większy poniedziałek - Katarzyna Grochola

 


               Być może wiele tracę, a może nie wiem, co dobre, ale nie sięgam do książek polskich autorów. Od zawsze wolałam literaturę zagraniczną i nigdy tego nie ukrywałam.  Ale przecież zawsze istnieje wyjątek od reguły! Uwielbiam dwie polskie autorki, wśród których jest właśnie Katarzyna Grochola. Kiedy wiele lat temu sięgnęłam do Nigdy w życiu!, byłam tak zauroczona, że od tamtej pory nie rozstaję się z jej książkami. Seria z Judytą podbiła moje serce i zawsze z niecierpliwością wyczekuję nowych historii. I wreszcie, ukazał się Trochę większy poniedziałek!

                Kasia ma lekką nadwagę, nieco upierdliwych rodziców, wspaniałą przyjaciółkę Ulę, gromadkę zwierząt oraz wyjątkowy dar obserwacji wszystkiego dookoła. Jednego dnia się śmieje, innego płacze, ale dzielnie i z humorem znosi trudny dnia codziennego. A to rodzice dzwonią z kontrolą („to Ty jeszcze nie śpisz?!” albo „jak to? Ty jeszcze śpisz?!”), a to Ula wpada po poradę, a to w swoich ogródkach popijają wino do trzeciej nad ranem, podczas gdy koty harcują w pościeli, a to nieznośne podróże kolejką WKD… Można by tak wyliczać w nieskończoność! A największym problemem współczesnego świata są… nie kto inny, jak mężczyźni! I chociaż mieszka na wsi, w drewnianym domku postawionym przez Górali, a wczasy spędza nad polskim morzem, to jest szczęśliwa, a proste, codzienne przyjemności sprawiają jej najwięcej radości.

                Trochę większy poniedziałek był dla mnie nie lada zaskoczeniem! Spodziewałam się kolejnej ujmującej za serce historii, a dostałam zbiór felietonów. Jednak w wydaniu Katarzyny Grocholi wszystko jest nadzwyczajne. Napisane na przestrzeni lat, pierwsze powstały jeszcze przed kultową powieścią Nigdy w życiu!. Ktoś, kto czytał jej powieści, odnajdzie w tej książce zalążki przyszłych historii. Jak zwykle kapitalne wątki rodziców, godzinne rozmowy przy płocie z Ulą oraz gromadka zwierząt o imionach, które zawsze wywołują na mojej twarzy uśmiech (no komu przyszłoby do głowy nazwać kota Ojej? ;).
              Grochola ma bardzo bystre oko i niezwykły dar obserwacji ludzi. Uświadamia, jak bardzo wszyscy różnimy się od siebie i jak bardzo jest to naturalne. Trochę większy poniedziałek jest o tym, co nas śmieszy i o tym, co nas denerwuje, ale tak naprawdę, bez owijania w bawełnę.  O tym, że nieustannie myślimy, że wszyscy wokół mają lepiej od nas, lepsze życie, lepszą pracę, lepszy urlop. A kiedy zastanowimy się nad tym dłużej, to wcale nie mamy tak źle, a nawet więcej, za nic w świecie nie chcielibyśmy się z nikim zamienić! O tym, że nie mamy czasu się zatrzymać i zastanowić przez chwilę, ciągle gdzieś pędzimy, o czymś zapominamy, nie zauważamy… A wszystko to opatrzone zostało kapitalnymi komentarzami, pełnymi humoru i ironii, przez co nawet najtrudniejsza sytuacja wydaje się do zniesienia.
                Polecam ją fanom Grocholi i obiecuję, że z pewnością się nie zawiodą, bo to Grochola w najlepszym wydaniu. Natomiast tym, którzy jeszcze jej nie znają, polecam jeszcze bardziej, bo kiedy poznacie jej twórczość, nie będzie można Was oderwać. Napisana jest tak lekko, że nawet nie pamiętam kiedy przekroczyłam 100-tną stronę! Przyjemna, przede wszystkim zabawna i ciut ironiczna. O rzeczach prostych, codziennych, prozaicznych i o tym, że to właśnie one mogą być spełnieniem naszych marzeń, a o których tylko Grochola potrafi pisać w taki sposób.

...a TU możecie zobaczyć Katarzynę Grocholę w DDTVN i dlaczego to właśnie poniedziałek, znienawidzony przez wszystkich dzień tygodnia, znalazł się w tytule najnowszej książki ;)


Moja ocena: 9/10

piątek, 21 czerwca 2013

Witaj na świecie, maleńka - Fannie Flagg



Po raz kolejny uwiodła mnie okładka! Moje oczy zawsze łakną kolorów, optymizmu, czegoś, co przyciągnie i zatrzyma wzrok. Fannie Flagg znana jest z tego, że jej książki są po prostu niczym koc w zimowe wieczory, ciepłe, urzekające i takie, do których chce się wracać. Ta z pewnością trafiła do mojego serca, a jedynym dylematem będzie dla mnie wybór kolejnej, którą przeczytam, bo najchętniej wzięłabym wszystkie na raz!

Dena Nordstrom, znana i uwielbiana przez widzów prezenterka telewizyjna, jest piękna, zdolna i ambitna. Obraca się w kontrowersyjnym świecie mediów, poznaje największe sławy Nowego Jorku, bywa na najbardziej wystawnych przyjęciach. Kiedy na lunch zaprasza ją szanowany prezenter z wieloletnim doświadczeniem, urzeka ją jego uczciwość i szczerość, a Dena zauważa jak bezwzględny i okrutny jest świat, w którym funkcjonuje. Pochłonięta pracą, nie dopuszcza do siebie nikogo, tworząc wokół siebie barierę, która pozbawia ją bliższego kontaktu z ludźmi. Nie utrzymuje go ani ze swoją jedyną rodziną w Elmwood Springs, a najbliższą przyjaciółkę zbywa ciągłymi obowiązkami. Wreszcie nadmierna ambicja daje jej się we znaki i powoduje problemy zdrowotne. Okazuje się, że idealna dotąd Dena pod grubą warstwą niedostępności i obojętności ukrywa coś więcej. Trauma i ból po stracie matki, która zostawiła ją w wieku 15 lat i śmierć ojca jeszcze przed jej narodzinami przerodziły się w mur, który zbudowała wokół siebie, aby nigdy więcej nie zostać zranioną. Wizyty u psychiatry pomagają jej odnaleźć siebie i zrozumieć wydarzenia, o których dotąd nie chciała myśleć. Zaczyna poszukiwania własnych korzeni w zapomnianym miasteczku Elmwood Springs, poznaje tajemnice sprzed lat, dzięki którym uspokaja własne sumienie i doświadcza wreszcie, co jest w życiu najcenniejsze…

Fannie Flag, a właściwie Patricia Neal, która ukrywa się pod tym pseudonimem, stworzyła przecudną, ciepłą historię. Początkowo myślałam, że będzie to opowieść o tym, jak ambitna kobieta podbija świat i dąży po trupach do celu. Faktycznie, na pierwszych stronach książki Dena jest bezwzględna i nie liczy się z uczuciami innych (co strasznie mnie denerwowało!), ale kiedy odkrywamy jaka jest jej przeszłość, a jest to też moment, w którym ona sama bardzo się zmienia, szybko wybaczamy jej wszystkie grzeszki. Moją ogromną sympatię wzbudziło miasteczko Elmwood Springs i jego mieszkańcy - urocza sąsiadka Dorota i rodzina Deny, a przede wszystkim dziewięćdziesięciokilkuletnia ciotka Elner. Fannie Flagg przedstawiła całość w taki sposób, że z każdą stroną dowiadujemy się coraz więcej, a finał jest kumulacją wszystkich wydarzeń. W pewien sposób pokazała, jak działa ludzka psychika, i że zazwyczaj wizerunek człowieka to tylko otoczka, pod którą kryje się mnóstwo tajemnic. O tym, że zło, które spotyka nas w życiu zawsze będzie dawało się we znaki, jednak z pomocą bliskich da się przezwyciężyć trudności, a odgradzanie się od innych wcale nie da nam gwarancji, że nie zostaniemy zranieni. Była to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam i strasznie nie chciałam jej kończyć, żeby pozostać w tym świecie jak najdłużej! Naprawdę wyjątkowa, ciepła, pełna humoru, ale i skłaniająca do refleksji.

Moja ocena: 8,5/10

 

A Wy? Jakie książki Fannie Flagg polecacie?

sobota, 15 czerwca 2013

Paryż, mój słodki - Amy Thomas


                Tak, jak nie szata zdobi człowieka, tak podobno nie ocenia się książki po okładce. Niby tak… ale jak tu obojętnie przejść obok czegoś tak uroczego? Nie tylko kolorystyka okładki, ale przepyszne makaroniki i wieża Eiffla zupełnie pozbawiły mnie stanowczości i nie miałam wątpliwości, że jeszcze tego samego wieczoru do niej zajrzę. Fakt, nawet nie spojrzałam na opis znajdujący się na tylnej okładce, ale czy jest możliwość, żeby taka okładka kryła za sobą coś nieciekawego?

                Amy jest Amerykanką z krwi i kości i bez pamięci zakochana jest w Paryżu i… słodkościach. W Nowym Jorku zna wszystkie miejsca, w których warto zjeść muffinki, czekoladki i inne pyszności, które opisuje we własnej kolumnie Sweet Freak w jednej z tamtejszych gazet. Kiedy dostaje propozycję pracy dla Louisa Vuittona w Paryżu, nie posiada się z radości i choć żal jest jej zostawiać dotychczasowe życie, decyduje się zamieszkać w Mieście Świateł i rozpocząć zupełnie nowy etap.  Praca u jednego z największych domów mody i możliwość odkrywania Paryża są spełnieniem jej marzeń. Amy przemierza Paryż velib’em, odnajdując najpiękniejsze zakamarki i poznając nowe smaki w lokalnych kawiarniach. Z czasem jednak zaczyna jej doskwierać samotność, a bariera językowa nadal stanowi dla niej problem. Brak jej najbliższych i gwarnego życia w Nowym Jorku. Co wybierze Amy – romantyczne uliczki Paryża, czy tętniący życiem Nowy Jork?



                                                                                    źródło: www.weheartit.com

                Amy Thomas jest kolejną autorką, która swoje doświadczenia w Paryżu przelała na kartki papieru. Bardzo łatwo można zorientować się, że jest wielkim łakomczuchem, choć zupełnie po niej tego nie widać! Choć książka opisuje jej historię, to zdecydowanie największą część zajmuje miłość Amy do jedzenia. Na pewno nie jest to powieść dla osób będących na diecie, lub takich, które nie mogą pozwolić sobie na beztroskie podjadanie, bo czytanie jej bez czegoś słodkiego pod ręką jest po prostu niemożliwe. Za to z pewnością przeznaczona jest dla tych, którzy jak ja marzą o Paryżu lub stanowi powód do wspomnień dla tych, którzy mieli okazję go już zobaczyć. Amy opisała mnóstwo miejsc wartych odwiedzenia, dlatego cieszę się, że kiedy już tam pojadę, będę bogatsza w wiedzę o tym, gdzie warto pójść i co zobaczyć, zdecydowanie podsyciła we mnie chęć wyjazdu (nawet sprawdziłam ceny biletów lotniczych!). Jedyne, co przeszkadzało mi podczas czytania, to mnóstwo francuskich zwrotów, zdań, wyrażeń, które po prostu mnie męczyły, tym bardziej, że po francusku umiem się jedynie przedstawić, więc nie miałam pojęcia o ich znaczeniu. Poza tym w środku jest równie urocza, co na zewnątrz. Początek każdego rozdziału opatrzony jest rysunkiem maleńkiej babeczki z filiżanki kawy, co po prostu cieszy oko i współtworzy charakter tej książki.


Natomiast na końcu każdego rozdziału autorka umieściła krótkie opisy Słodkich punktów na mapie, gdzie poleca najlepsze kawiarnie, cukiernie, herbaciarnie, czy lokalne sklepiki, w których znajdziemy lokalne słodkości, zarówno w Paryżu, jak i w Nowym Jorku. Już wiem, gdzie znajdę najpyszniejsze muffiny, tartaletki i ciacha ;) A do tego na końcu książki umieściła adresy wszystkich odwiedzonych słodkich miejsc, więc wyjeżdżając w żadnym wypadku nie można o niej zapomnieć! :) 


                Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o autorce i jakie było moje zdziwienie, kiedy natknęłam się na jej bloga! God, I love Paris, bo tak się nazywa, zawiera masę ciekawych zdjęć i zapisków, do których powinien zajrzeć każdy miłośnik, bo Amy bardzo często go aktualizuje! Znajdziecie go tutaj. A okładka w oryginale jest jeszcze ładniejsza! 


Moja ocena: 7,5/10

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Niegrzeczna - Sheila O'Flanagan



            Nadszedł wreszcie czerwiec, a z nim słońce i wysoka temperatura. Marzyłam o tym od kilku miesięcy! A teraz, kiedy wreszcie moje pragnienia się spełniły, nie mam nawet czasu na wypicie kubka kawy w spokoju. Na szczęście znalazłam trochę czasu wieczorami, żeby tak jak zawsze przeczytać kilka stron przed snem. Tym razem sięgnęłam do długo wyczekiwanej książki i dotąd nieznanej mi autorki. Zastanawiam się też, jakie są Wasze przemyślenia po jej przeczytaniu. A tymczasem…

                Darcey i Nieve od najmłodszych lat były przyjaciółkami. W szkole dzieliły wspólną ławkę, a prywatnie również troski, problemy sercowe czy z rodzicami. Pomimo zupełnej odmienności były sobie bardzo bliskie. Darcey, uczciwa do bólu perfekcjonistka i Nieve, bystra i przebiegła, dążąca po trupach do celu. Razem zdobywały świat, objeżdżały Europę autostopem, podejmowały pierwszą pracę zagranicą. W relacjach z facetami to Nieve była zdobywana, natomiast Darcey raczej trzymała się na uboczu. Jednak i do niej pewnego dnia uśmiechnęło się szczęście, kiedy poznała Aidana. Chociaż ich związek nie trwał długo, czuła, że zaangażowała się bardziej, niż powinna. Mimo to była przy nim spokojna i szczęśliwa czując, że jemu również na niej zależy. Po kilku miesiącach zupełnie przypadkowo od wspólnej znajomej dowiedziała się, że Aidan w dniu swoich urodzin planuje oświadczyny. Pomimo ogromnego zaskoczenia dochodzi do wniosku, że to właśnie to, o czym od tak dawna marzyła. Postanawia na ten szczególny dzień przygotować uroczystą kolację, wiedząc, że będzie go wspominać całe życie. W dniu urodzin Aidana Darcey jest gotowa w każdym calu, i kiedy kolacja przebiega bez zarzutu, nieoczekiwanie wizytę składa im Nieve, która właśnie wróciła z zagranicy, a jej spotkanie z Aidanem jest dopiero pierwszym. Czar pryska, po romantycznej atmosferze nie ma śladu, a wieczór spędzają we trójkę. Darcey mimo że oczekiwała zupełnie czegoś innego, zachowuje spokój, czekając na tę wymarzoną chwilę, która… niestety nie nadchodzi. Aidan zmienia się w oka mgnieniu, a przyjaciółka nie ma czasu. Kilka dni później Darcey dowiaduje się, że mają romans, co oznacza zarówno koniec idealnego związku i wieloletniej przyjaźni.
                Mija kilkanaście lat. Darcey jest kobietą sukcesu, jednak jej życie uczuciowe cierpi z powodu incydentu sprzed lat, z którym nie była w stanie się uporać. W dniu swoich urodzin w skrzynce znajduje kartki z życzeniami, pośród których znajduje jedną, zupełnie nieoczekiwaną – zaproszenie na ślub Nieve i Aidana...

                Uwielbiam proste, życiowe książki, które nie silą się na wydumane konkluzje, ale poprzez opowiedzianą historię ukazują wartości, o których często zapominamy, a składają się na sens naszego życia. Jedną z takich wartości jest z pewnością przyjaźń i to właśnie o niej autorka opowiedziała w książce. Przyznaję, sięgałam do niej dwa razy, ale po jej przeczytaniu wiem, że to był tylko przypadek, że za pierwszym razem coś nie pozwoliło mi jej skończyć. Nie jest to książka, która wciąga od pierwszych stron tak, że nie pozwala spać, ale później zupełnie nie można się od niej oderwać. Świetnie odzwierciedla emocje, z którymi się borykamy w różnych momentach naszego życia i gdzieś pomiędzy wierszami odnaleźć można proste życiowe prawdy, które nim kierują. Autorka w ciekawy sposób opowiedziała o przyjaźni, lojalności, trudnych wyborach i zawodach, które niekiedy się z nią wiążą oraz o tym, że niektóre wydarzenia zostawiają w nas ślady na całe życie.
               Gdzieś w mojej głowie po przeczytaniu tej książki tli się taka myśl, że prawdziwy przyjaciel to prezent od losu, który cieszy całe życie.

Moja ocena: 7/10


poniedziałek, 3 czerwca 2013

W pogoni za Harrym Winstonem - Lauren Weisberger



                Ostatnio mam mnóstwo pracy i nieustannie jestem zmęczona. Nie mam czasu prawie na nic, niestety na czytanie również. Kiedy znalazłam go trochę, potrzebowałam czegoś lekkiego, czegoś co da mi chwilę wytchnienia od wszystkich obowiązków. Zauroczona poprzednimi książkami autorki postanowiłam sięgnąć po kolejną. Pomyślałam sobie, że po dwóch tak fantastycznych, nie mogę jej nie przeczytać. Zaparzyłam więc kubek kawy i zaczęłam…

                Książka opowiada o losach trzech przyjaciółek, blisko ze sobą związanych, choć bardzo różnych. Emmy spotyka się z Duncanem już od pięciu lat. Jako że jest niepoprawną romantyczką, skrycie marzy o ślubie i dzieciach. Adriana, piękna Brazylijka, żyje z dnia na dzień i za sprawą rodziców korzysta z uroków życia nie martwiąc się o jutro. Z kolei Leigh ma kochającego faceta i wymarzoną pracę w wydawnictwie, więc pozornie wydaje się, że nie potrzeba nic więcej.
                Pewnego dnia Emmy zostaje porzucona przez Duncana, co przewraca jej życie do góry nogami. Dziewczyny postanawiają, że każda z nich w ciągu roku zmieni coś w swoim dotychczasowym życiu. Emmy decyduje, że od tej pory nie będzie angażować się w związki z facetami i postanawia rozpocząć ‘tour de la dziwka’ i spędzić noc z przynajmniej jednym facetem z każdego kontynentu. Z kolei Adriana wręcz przeciwnie, chce zakończyć niezobowiązujące randki i znaleźć partnera na stałe. Natomiast Leigh początkowo nie widzi powodu, by zmieniać coś w swoim życiu. Jednak z czasem zaczyna się zastanawiać czy Russel to na pewno ten jedyny. Wątpliwości przychodzą w momencie zaręczyn, a niedługo po tym Leigh poznaje Jesse’a Chapmana, pisarza, któremu będzie redagować najnowszą powieść. Chapman od razu wzbudza w niej zainteresowanie, choć początkowo sama się do tego nie przyznaje.
                W ciągu roku każda z dziewczyn dokona dużych zmian w swoim życiu, czasami dość zaskakujących dla czytelnika. Nie będę zdradzać zakończenia, ale po roku od złożonej obietnicy Emmy, Adriana i Leigh będą miały całkiem nowe życie.

                Kiedy sięgałam po tę książkę, zastanawiałam się jaką historię znajdę w środku, szczególnie, że naprawdę lubię pozycje tej autorki. Historia trzech przyjaciółek może wydawać się banalna, ale mimo wszystko ich losy nie były przewidywalne. Perypetie dziewczyn opisane są pojedynczo, dość obszernymi fragmentami, w związku z tym po przeczytaniu fragmentu np. o Leigh, muszę czekać kilkadziesiąt stron opisujących o pozostałych bohaterkach, aby dowiedzieć się, jak zakończyła się tamta scena. W takich momentach odnosiłam wrażenie ‘efektu serialu’, który kończy się w nieodpowiednim momencie i musisz czekać na ciąg dalszy. Po przeczytaniu kilku stron fabuła wciąga, Emmy i Leigh zyskują sympatię od razu, natomiast Adriana daje się poznać z lepszej strony po pewnym czasie, początkowo sprawia wrażenie zadufanej w sobie i próżnej dziewczyny. Książka z pewnością warta polecenia, przyjemna i odprężająca, jednak nie tak dobra jak poprzednie powieści autorki.

Moja ocena: 6/10