Która z Nas
nie oglądała kultowego filmu z Anne Hathaway w roli głównej Diabeł ubiera się u Prady? Kiedy po raz
pierwszy go zobaczyłam, marzyłam, żeby tak jak filmowa Andrea zostać
dziennikarką. Oczywiście szybko zweryfikowałam swoje poglądy, jednak film zapadł
mi w pamięć i jest kolejnym w gronie ulubionych filmów leczących zły humor. Jakiś
czas później Lauren Weisberger trafiła na moją półkę wraz z Diabłem, a potem stopniowo z kolejnymi
książkami. Do dziś przeczytałam wszystkie jej powieści, a ta jest moją ulubioną
w jej zbiorach.
Bette Robinson jest zwyczajną dziewczyną pracującą w dziale bankowości.
Szczerze nienawidzi swojej pracy, jednak ze względów finansowych nie może z
niej zrezygnować. Skrycie uwielbia romanse i uczestniczy w zebraniach klubu
książki, o czym wiedzą tylko jej najbliżsi przyjaciele. Pewnego dnia po
burzliwej rozmowie ze swoim przełożonym postanawia porzucić pracę, co przez
chwilę daje jej poczucie błogiej wolności. Niestety w głębi duszy wie, że taki
stan nie może trwać wiecznie. Dzięki pomocy wuja, znanego pisarza, znajduje
zatrudnienie w Kelly&Co, najpopularniejszej nowojorskiej agencji public
relations. Praca budzi w niej mieszane uczucia, jednak z czasem musi
przystosować się do zwyczajów panujących w agencji, wieczornych wyjść, spotkań,
bywania wśród znanych osobistości, które również należą do zakresu obowiązków.
Wszystko to pochłania cały wolny czas Bette, w związku z czym cierpi na tym jej
życie uczuciowe oraz relacje z najbliższą przyjaciółką, Penelope. Przypadkowo
zostaje również okrzyknięta dziewczyną Phillipa Westona, znanego playboya i
podrywacza, a wkrótce trafia do jednej z najpopularniejszych kolumn
towarzyskich (ku uciesze szefowej agencji, dla której jest to najlepsza
reklama), co skutecznie utrudnia jej życie. Podczas jednego z wieczornych wyjść
Bette poznaje Sammy’ego, ochroniarza w jednym z nowojorskich klubów, Bungalow.
Ich znajomość nie rozpoczyna się najlepiej, ponieważ Sammy nie ukrywa dystansu
do bogatej elity Manhattanu. Jednak z czasem los krzyżuje ich ścieżki coraz
częściej…
Portier nosi garnitur od Gabbany to powieść, która często określana
jest jako gorsza wersja Diabła,
jednak mam na ten temat całkiem inne zdanie. Książka ukazuje losy zwyczajnej
dziewczyny, która szuka swojego miejsca w życiu. Bette nie jest duszą
towarzystwa czy modnisią na obcasach, dzięki czemu od razu zyskuje sympatię
czytelnika i łatwo się z nią utożsamić. Kapitalne przemyślenia bohaterki i
ciche westchnienia do Sammy’ego dodają jej jeszcze więcej uroku. Autorka nadała
wyjątkowego charakteru także wątkom drugoplanowym. Najlepsza przyjaciółka Bette
– Penelope i jej perypetie związane z przygotowaniami do ślubu z nieodpowiednim
facetem, a także kapitalny wuj głównej bohaterki, błyskotliwy i niezwykle
inteligentny. Książka jest świetna, lekka, a czytanie jej to czysta przyjemność.
Czyta się jednym tchem, a każda kolejna strona wzbudza chęć dalszego poznawania
losów Bette. Wbrew pozorom pomimo lekkiego charakteru książki, można zauważyć
kilka prawd, które kierują współczesnym życiem. Diabeł… jest rewelacyjną książką, ale… Portier… w niczym mu nie ustępuje!
Moja ocena:
8,5/10
już wiem co będzie moją następną lekturą..;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100 %, książka jak najbardziej godna polecenia, która umili wolny czas :)
OdpowiedzUsuńJa Zakupiłam Dzisiaj Książke Pani Karoliny Korwin-Piotrowskiej BOMBA ..
OdpowiedzUsuńJeżeli Kogoś Również Ciekawi Tematyka Gwiazd , Celebrytów i Ciętego Języka Pani Korwin To Gorąco Polecam